Bajka kamienia o słodyczach

zachodNadchodził wieczór. Słońce schowało się na chwilkę za wielkim drzewem, po drugiej stronie ulicy, na której mieszkał Grzesio. Słońce zamierzało pobyć za drzewem bardzo krótko, bo już spieszyło mu się zejść poniżej horyzontu. Tymczasem do salonu wszedł Grześ trzymając pudełko z ciastkami w czekoladzie. Usiadł wygodnie na kanapie i miał zamiar włączyć telewizor, gdy usłyszał chrypliwy głos kamienia:

– No i co ty tam wcinasz, pchasz w siebie jakieś słodycze… – w głosie można było wyczuć, że kamieniowi wcale to się nie podoba.

– Ale o co ci chodzi, przecież to są ciastka, są dobre – chłopiec rozłożył nieco ręce w geście pokazującym zdziwienie.

– Tak, tak, ale to sam cukier, tak nie można… – nie ustępował kamień.

– Oj, organizm potrzebuje czasem trochę cukru – bronił się chłopczyk.

– No to pozwól, że opowiem ci bajkę Grzesiu – zaproponował głos.

– W zasadzie to już rodzice mi czytają bajki wieczorem, ale – powiedział po krótkim zastanowieniu – tą bajkę też mogę przyjąć.

I kamień zaczął swoją opowieść.

Gdzieś daleko stąd był sobie domek. Nadchodził wieczór. Słońce schowało się za wielkim krzakiem jaśminu, który pięknie pachniał o tej porze. Słońce nie zamierzało tam tkwić zbyt długo, bo w planach miało spaść poniżej linii horyzontu. Jego promienie stawały się coraz bardziej czerwone i ciepłe. Choć robiło się coraz bardziej chłodno, to kolor promyków był bardzo przytulny. W małym domku mieszkał sobie wraz z rodzicami chłopiec. Chłopiec ten bardzo lubił jeść słodycze i jadł ich dużo. Czytaj dalej „Bajka kamienia o słodyczach”